Kojarzycie nazwisko McLuhan? Marshall McLuhan? Diablo inteligentny teoretyk komunikacji i mediów, któremu rozgłos przyniosła książka "Galaktyka Gutenberga" w której użył sławnego pojęcia globalnej wioski. "Życzliwi doradcy" utwierdzali go w przekonaniu, że w swoich książkach i artykułach zawiera zbyt wiele nowych rzeczy, a bezpieczniej będzie publikować w schemacie 90% powtarzanych ogólnie przyjętych w danej dziedzinie treści, a jedynie 10% nowych teorii. Odwrócenie się od owych kłapaczy przyniosło mu - między innymi - antyczne exegi monumentum.
![]() |
fot. KevinFoyle.wordpress |
Okazuje się, że - przeciwnie do McLuhana - można przygotować "dziełko", które nie będzie zawierać nawet tych dziesięciu procent nowych informacji. W kwestii wina co można napisać więcej ponad ogólnie przyjęte standardy? Więcej chemii, zgłębić się w rzeczy widzialne dopiero pod mikroskopem? Częściej aktualizować stan prawny istnienia wina na danym obszarze? Encyklopedycznie rozbierać wino na części pierwsze, nie pozostawiając złudzeń, niedomówień i pola do myślenia? Czy wreszcie starać się uporządkować to, co wiemy i przedstawić to w intrygujący i zachęcający do rozwijania wiedzy sposób?
Sztuka ta nie udała się znanej i cenionej Jancis Robinson, która jako Master of Wine ma tyle wspólnego z szerzeniem wiedzy o winie co Fender z konstrukcją gitar. Jednak w bieżącym roku autorka popełniła faux pas, dając życie potworkowi, dla niepoznaki nazwanemu "Jak zostać znawcą wina w 24h". Jeśli tytuł nie sprawił, że właśnie ze śmiechu opluliście monitor kawą, herbatą lub starym Barolo to lepiej zapnijcie pasy.
Zacznijmy zatem od początku - od czego specjalistą można się stać w dobę? Na pewno od niczego poważnego, a te parę słów na okładce książki sprawia, że pozycja zostanie kupiona, przejrzana i będzie się kurzyć, żeby wreszcie skończyć w piecu na działce gdzieś na Mazurach czy innych Radziejowicach. W sieci, gdzie jesteśmy sumą lajków i kliknięć, powstaje masa linków, które nęcą chwytliwymi tytułami, a w rzeczywistości nie mają za wiele wspólnego - albo wcale - z wyczynową obietnicą. A kliki lecą, że hej! Takie "cosie" nazywamy clickbaitami, a jak nazwać omawiane dziełko? Buy-baitem? Kupić-żeby-kupić?
![]() |
fot WineMike |
Dalej nie jest wcale lepiej - brak wstępu do polskiego wydania (wcale się nie dziwię). Baudelaire popełnił przecudne "Kwiaty zła", natomiast tutaj mamy kwiatuszki-heheszki, jak na przykład takie:
"Celem tej książeczki jest podzielenie się moją wiedzą i uczynienie z ciebie - czytelniku - znawcy wina pozbawionego kompleksów. Zrobimy to zresztą w ekspresowym tempie - wystarczą 24 godziny, bo pominiemy wszystko to, co mało istotne, i skoncentrujemy się wyłącznie na najważniejszych kwestiach" (str. 10). Po co kursy, WSETy, sommelierzy, amatorzy i tak dalej - JR nadchodzi z odsieczą!
"Im więcej będziesz miał możliwości porównywania swoich ocen, tym więcej się nauczysz" (str. 10). A zawsze sądziłem, że od tego, co czytamy jest ważniejsze to, ile z tego rozumiemy.
"Większość win typu rose ma barwę różową" (str. 15). No way! O ja cię kręcę!
"Wytwarzanie win to jedyna aktywność, w której jedna i ta sama osoba panuje nad wszystkimi etapami" od gleby aż po etykiety i sprzedaż" (str. 25). Zabrakło dodatku - jest ośmiornicą i do perfekcji opanowała sztukę teleportacji, a ponadto ma 10 specjalizacji.
Im bliżej końca tej cienkiej jak falset książeczki tym bardziej nabierałem przekonania, że autorka bardzo inspirowała się - świadomie lub nie - pozycją "Wine for dummies" (u nas jako "Wino dla bystrzaków"). Okrojone wersje najlepszych rozdziałów, próby rozładowania nudy kiepskimi żartami ("no proszę cię.."). Całość jest wtórna, nie wnosi niczego nowego, a powoduje jedynie ziewanie. Robinson ślizga się po powierzchni wiedzy, niczego nawet w pełni nie wyjaśniając na liczącej zaledwie 134 strony książeczce.
Na końcu tylko tytuły polecanych innych książek autorki - doprawdy? Właśnie przeczytana pozycja wcale nie zachęca do sięgnięcia po wymienione. Nie motywuje do poszerzania wiedzy, napisana jest chaotycznie i stanowi ponury żart na koniec roku. Potrzebne
to jak wypociny Dana Browna, Coelho czy nowa płyta Coldplay; może i
sprzeda się w zadowalającej wydawcę/wytwórnię ilości, ale sensu w tym
żadnego. Kiedyś gdzieś wyczytałem, że "to, że z czegoś się śmieję wcale nie znaczy, że tego nie szanuję". Swobodnie możemy potraktować tę pozycję jako słabość autorki i udawać, że to się nie zdarzyło. Zupełne jak trzecia część "Obcego".
Wydawca omówionej pozycji - Wydawnictwo Czas Wina, tłumaczenie Michał Bardel. Cena 32,99 zł.
Wydawca omówionej pozycji - Wydawnictwo Czas Wina, tłumaczenie Michał Bardel. Cena 32,99 zł.
Facebook - Wine Trip Into Your Soul