sobota, 26 listopada 2011

Let S-LOVE-NIA rules!

Ubiegły rok upłynął pod znakiem egzotyczności (degustacja win brazylijskich), mnóstwa bąbelków (Franciacorta na Degustacji Galowej Magazynu Wino), ale też niedosyt spowodowany nieobecnością kilku ważnych imprez w kalendarzu (Gambero Rosso, które dla każdego winomana jest obowiązkowym spotkaniem z lwią częścią włoskich win, w tym także tych top label). Nieoficjalnie dowiedziałem się, że California Wine Tasting, organizowane co dwa lata przez firmę Trattoria, nie odbędzie się w przyszłym roku. Kryzys ma  to do siebie, że prędzej czy później dotyka każdą dziedzinę gospodarki, a branża winiarska nie jest w tej materii odosobniona.
Do „pierwszych razów” degustacyjnych zaliczyć można z pewnością wydarzenie, które odbyło się w ubiegły poniedziałek w warszawskim hotelu Hyatt Regency (w tej samej Sali odbyła się degustacja win z Chile w marcu br., ale nie odbiła się echem w branży.) Mowa o Slovenian Wine Tasting – taste the diversity, jak zostało dumnie nazwana pięciogodzinne spotkanie z producentami, winiarzami, importerami i – oczywiście – ich winami.

Z czym kojarzy nam się Słowenia? Miłośnicy niekomercyjnego grania z pewnością jako przykład podadzą zespół Laibach (wykonujący szeroko pojętą muzykę ludową – również w nowszej odsłonie), fani białego szaleństwa użyją magicznego słowa Planica, gdzie na drugiej co do wielkości skoczni (Letalnica) na świecie święcił triumfy Adam Małysz. A wino? W mieście Maribor rośnie najstarsza na świecie winorośl „stara rtra”; ma ponad 400 lat i rocznie daje około  100 butelek wina (nawet winiarze z Prioratu ze swoim talentem do wytwarzania win z coraz mniejszej ilości gron z hektara byliby zdumieni).
Producent Radgorskie Gorice jako jedyny prezentował wyłącznie wina musujące. W rodzinnej Słowenii ma status legendy i najlepszego producenta win musujących.  Pierwsze degustowane wino - Zlata nadgorska penina 2007 to 100% Pinot Noir lekkie, idealne na gorące popołudnia. Dobrze wypadł również Musecco (przewaga Welshriesling i Muller-Thurgau z domieszką Chardonnay i Furminta); nieoczywiste, konkretne i mocno mineralne. Klasę pokazał Brut Rose Extra Premium o nutach grzybnych oraz leśnej ściółki.
Dveri Pax, chyba najbardziej znany u nas słoweński producent win (głównie za sprawą Winomana), uzupełniał kieliszki degustujących sześcioma różnymi winami (wszystkie białe). Pax robi świetnie zrównoważone rieslingi, które swobodnie mogłyby konkurować z tymi mozelskimi. Moją uwagę przyciągnęły Sivi Pinot (Pinot Gris) 2010; mocno owocowy, ale mało zbalansowany i wspomniane rieslingi, oba ze świetnego rocznika 2009 – Renski (świeży, atakujący brzoskwiniami i dobrą kwasowością) oraz Renski „M” (dopracowana wersja poprzedniego wina, jednak oferująca bogatą paletę aromatów cytrusów, ciut kredowe).
Obojętnie nie można było przejść obok stolika Vinar Kupljen. Historia winnicy liczy zaledwie 19 lat, ale już zdążyła sobie wyrobić bardzo dobrą opinię. Ich Rumeni Muscat 2009 to świetna struktura i umiarkowana słodycz, natomiast Chardonnay PT 2007 to wino z późnego zbioru, w którym balans między słodyczą a kwasowością idzie w parze z aromatami świeżych brzoskwiń, moreli oraz papai.
W Słowenii z powodzeniem produkuje się także czerwone wina, których bardzo dobrym przedstawicielem jest Ludvik Nazaruj Glavina/Santomas. Jego Antonius Cabernet Sauvignon 2004 to wino, jakiego nie powstydziliby się najlepsi producenci z Kaliforni. Porzeczkowo-wiśniowy atak w połączeniu z przyjemnym, tanicznym finiszem daje degustującemu jasny przekaz, iż jest to wielkie wino.
Oprócz Cabernetów, które produkuje się na potęgę, triumfy ilościowe święci Refosc lub Refosco – endemiczny słoweński szczep, charakteryzujący się dużą kwasowością, zdecydowanie nie polecany do picia solo. Jedno z lepszych wydań Refosco zaprezentowała winnica Vinska Klet Cerne; Refosc Kvi 2008 daje wrażenie dużej kwasowości, ale i dość intrygującej mineralności w końcówce. W połączeniu z grillowanym mięsem lub serem pleśniowym (np. roquefort lub stilton) byłby z pewnością ciekawym doświadczeniem.
Słowenia z całą pewnością ma wiele do powiedzenia na winiarskiej mapie świata. Wina z kraju byłej Jugosławii tworzone są bardziej w stylu nowoświatowym z całą swoją zadziornością niż w stylu europejskim. I choć w swoim hymnie nie wspominają o żadnym szczepie ani winie – jak ich sąsiedzi zza miedzy – to nie można im odmówić uporu w dążeniu do zaistnienia w świecie winiarskim.

niedziela, 13 listopada 2011

Wyścig bąbelków i nie tylko

W zeszłą środę Włochy zaatakowały Warszawę! Nie, nie chodzi o atak militarny, ale winiarski. Szesnastu producentów Franciacorty było gośćmi specjalnymi corocznej Galowej Degustacji Magazynu Wino; potraktowali sprawę poważnie, bo przywieźli nawet własne kieliszki. Standardowo degustacja odbywała się w „Fortecy” należącej do Państwa Kręglickich.
Czymże u licha jest Franciacorta, spytają niektórzy – i nie będą osamotnieni w swoim zdziwieniu. W samej Europie wina musujące z Lombardii docierają tylko do 10 krajów, w tym do Polski.
W wolnym tłumaczeniu termin „Franzacurta” oznacza „teren wolny od cła”, a pierwsze wzmianki o nim pochodzą z 1277 r. dla określenia terenów pomiędzy rzekami Oglio i Mella oraz jeziora Iseo na południu.
O wyjątkowości Franciacorty świadczy również fakt, że była ona pierwszym włoskim winem musującym, które fermentowało w butelce i uzyskało status DOCG (Denominazione di origine controllata ), co gwarantowało, że nie jest pierwszym lepszym „musiakiem” od winiarza „no name”.
W trakcie Gali prezentowano 32 Franciacorty (po dwie od każdego producenta). Odkrywanie Lombardii zacząłem od producenta Antica Fratta (pan obsługujący stolik wyglądał wypisz-wymaluj jak wokalista Nickelback – Chad Kroeger, który prezentował Essence Brut (Chardonnay 95% i Pinot Noir 5%); wytrawna esencja, ale lepszym określeniem będzie esencja Chardonnay – tostowe i przyjemnie musujące, świetne do picia solo oraz Essence Rose (Chardonnay 60% i Pinot Noir 40%); dobrze ułożone, trochę zbyt kwasowe, ale żywe i niestandardowe rose.
Parę stolików dalej Bersi Serlini zachwyca dwiema flaszkami, które różniły się – w moim odczuciu - wyłącznie etykietą, bo zarówno wersja Brut (Chardonnay 80%, 20% Pinot Noir) i Rose (Chardonnay 70% i 30% Pinot Noir) naładowane były sporo kwasowością, trochę wystającą mineralnością, która nieco się skryła przed owocowością, w miarę kręcenia kieliszkiem (wyczuwalne głównie gruszki i zielone jabłka). Na „odczepnego” dostałem film o Franciacorcie (niecałe 15 minut opisujące region i zachwycające się nad wyjątkowością ww. wina).
Il Mosnel, należący do grona faworytów, wystawił wersje Brut oraz Extra Brut „EBB”; pierwsza to Chardonnay w przewadze 60% nad 30% Pinot Blanc i 10% Pinot Noir). O ile pierwsza była raczej mało wyróżniająca się na tle poprzednich, to wersja „EBB”, zrobiona w całości z gron Chardonnay, określona została przez jednego z degustujących jako „musujący biały burgund”. Określenie dość kontrowersyjne, ale jakże trafne; wszystkie cechy świetnego burgunda plus bąbelki! Nieczęsto zdarza się degustować takie wino.
Majolini, żywa legenda regionu, polewał klasycznego Bruta i w wersji „Electo” (oba Chardonnay 50% i 20% Pinot Noir). „Electo” to jakby wersja poprawiona poprzedniego wina, bardziej zbalansowana, w klimatach naftowych i cytrusowych.
Na koniec zostawiłem, „last but not east”, Azienda Agricola Fratelli Berlucci; jego wina stały się wyznacznikiem stylu i trendów w regionie Franciacorty. Świetna kwasowość idzie w parze z odświeżającą owocowością i subtelną mineralnością.
Po sprawdzeniu kondycji Franciacorty standardowym tokiem należałoby ruszyć do innych producentów, jednak dotarcie do większości stanowisk niemal graniczyło z cudem. Siłą rzeczy kartkując listę winiarzy musiałem szybko ułożyć listę do odwiedzenia„na już”, bo degustujących wciąż przybywało, a Forteca nie jest z gumy.
Jean Marc Brocard otwierał kolejne butelki swojego Chablis, niezwykle odprężającego, a stolik obok fani Enoteki Polskiej zachwycali się medalowym Vin Santo del Chianti Classico 2003 od Isole e Olena. Dalej Julien Meyer, raczej zmęczony już napierającym tłumem, dość lakonicznie wyrażał się o swoich Rieslingach, Pinotach i Gewurztraminerach. Nie  były to złe wina, ale wydawało się, że każda butelka żyła własnym życiem. O ile jedna z pierwszych flaszek Rieslinga Grittermatte 2009 była w porządku, o tyle następne nie dorastały jej do pięt. Coś było na rzeczy, bo wśród degustujących pojawiały się opinie, że utlenione, że zła temperatura i tak dalej. Barolo Leon 2006 ze stolika Enrico Rivetto znikało szybciej niż karp w Carrefourze przed świętami; dziękując Bachusowi załapałem się na kieliszek jego Barolo i nie żałowałem, bo są to wina owiane legendą…i tak też było; dużo garbnika, ale nienachlanego, eleganckiego, połączonego z bombą czerwonych owoców.  Następnie przyszła kolej na toskańskiego Il Molino di Grace, którego Gratius 2004 dał przykład, jak należy robić wino przez duże W. Zadziorne, niespokojne, ale dziwnie uspokajające i skłaniające do refleksji – taki jest Gratius.
Nie zabrakło także polskich akcentów w postaci Winnicy Mierzęcin, która starała się zatrzeć złe wrażenie po zeszłorocznej klapie winnicy Adoria i – o dziwo – bez problemu jej się to udało. Ich Noole 2010, Kerling 2010 i Riesling 2010 dały wyraz świetnych, białych win, których nie powstydziliby się winiarze z Kamptal z Austrii.
Franciacortę importuje do Polski zaledwie garstka entuzjastów i są to raczej pojedyncze etykiety niż całe serie, a Lombardia pod postacią Franciacorty nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa.
Degustacja Galowa Magazynu Wino w 2011 roku była wisienką na torcie tegorocznych degustacji. Już nie będzie nam dane w tym roku degustować czołówki światowego winiarstwa zamkniętej w ponad 200 butelkach.

Facebook - Wine Trip Into Your Soul

niedziela, 16 października 2011

Espinazo del vino

W chłodne piątkowe przedpołudnie w Warszawskim hotelu Bristol  odbyło się niezwykłe wydarzenie. Miało dziesięć odcieni, przybyło z odległego kraju i ani myślało przejść obojętnie obok degustujących. Mowa tu o szczepie Carmenere, którego degustację zorganizowało Stowarzyszenie Sommelierów Polskich oraz Biuro Handlowe ProChile, które za zadanie obrało sobie szeroko pojętą promocję Chile – w tym win właśnie.
Spotkanie poprowadzili Tomasz Kolecki-Majewicz oraz Piotr Kamecki z Centrum Wina.
Uczestnictwo w degustacji, gdzie wszystkie wina są skomponowane z tego samego szczepu (w tym przypadku carmenere), dla wielu z pewnością było wielce satysfakcjonujące.
W kolejności degustowane były:
Casa Tamaya Winemaker’s Selection 2010 (Dom Wina) oraz  Tabali Reserva 2008 (M&P);  obie flaszki z DO Limari Valley  – smukłe, ze średnią ekspresją, raptownie krótkie, raczej banalne.
De Martino Alto de Piedras  2009 z doliny Maipo; niemęczące, rzutkie, użyteczne, mała kwasowość, gastronomiczne wino.
Portal Del Alto Gran Reserva 2008 z doliny Maule; mocny owoc (wiśnia, śliwka), świetna faktura, przyjemny garbnik, lekko pikantne w końcówke, średnio długie.
Reszta win poniżej pochodzi z doliny Colchagua.
Luis Felipe Edwards Family Selection Gran Reserva 2010 (Vininova); nos pelen owoców leśnych, aromat wpycha się do nosa, sporo ciała, gładkie taniny.
Undurraga Founder’s Collection 2008; wciąż młode Carmenere, jeszcze nieuczesane i agresywne, ale już rokujące na wielkie wino.
Concha Y Toro Terrunyo Block 127 2007 (PWW); mocna kwasowość, ciężkie, intensywne, ale nienachlane, nie jest suche, osadza się degustującym na dziąsłach i nie daje o sobie zapomnieć.
Santa Carolina Henencia 2007 (Centrum Wina); bardzo owocowy  pierwszy nos, natomiast drugi to naprzemiennie beczka z wędzonką, trochę lukrecji, słodkawe w końcówce.
Montes Purple Angel 2007 (Sommelier); bomba poziomek i jagód w nosie, ułożona struktura, wyczuwalna ciężkość w zapachu, zintegrowane, wielowarstwowe, rozwijające się w kieliszku.
Casa Silva Carmenere Gran Reserva 2008 (Wine Express); „bonusowe” wino degustacji, landrynkowe, pieprzne, wiśniowe, przyprawowe taniny, trochę warzywka, wino kompletne, medytacyjne.


Winiarskie Chile po raz kolejny pokazały, że ciągle się rozwijają i ani myślą osiąść na laurach. Robią wina na modłę nowo-światową, ale i europejską. 

Facebook - Wine Trip Into Your Soul

wtorek, 5 lipca 2011

Czysta zieleń

VII edycja Winnych Wtorków poświęcona została szczepowi Gruner Veltliner, a mnie objawiła się pod postacią flaszki z austriackiego regionu Kremstal, a konkretnie Gruner Veltliner Hochterrasen 2010 od Salomona.

Wino znałem wcześniej od Mielżyńskiego, ale rocznik ubiegły miałem okazję degustować po raz pierwszy.

W kieliszku - klarowne, przejrzyste, o świetnej sukni. W nosie - aromaty gryczano-miodowe, ale też apteczne, jak lizol czy gaza (spotkałem się z żywym zainteresowaniem pozostałych Panelistów, gdy wskazałem na te aromaty, poźniej okazało się, iż nie tylko ja je wyłapałem w winie).
Usta - pełne, dobrze zbalansowane, dobra kwasowość.

Świetne wino "na tarasie" (Paneliści wiedzą, o co chodzi).

niedziela, 3 lipca 2011

Precz z kocimiętką!

W miniony piątek podczas XI Panelu Degustacyjnego w 4 Senses u Jurka Kruka organizowanego przez portal nasze-wina.pl pierwszy raz miałem okazję degustowania polskich win (zaznaczam - polskich), które zaskoczyły nie tylko swoją jakością, ale także niepoprawną aromatycznością i intrygującą wytrawnością.

Swoje wina z winnicy Solaris przedstawili Państwo Marzanna i Maciej Mickiewiczowie.

Felietonista Matt Kramer napisał kiedyś, że dąb jest tym dla ludzi, czym kocimiętka dla kotów. Jeśli to prawda, to trafił mi się ostatnio kotek, który ma alergię na kocimiętkę.


                   

(Kot S. mruczy zza kanapy, co i rusz wysuwa łapkę i niepewnie wychyla łepek, zaczyna drżeć jego różowy nosek)

Rondo Rose 2010 - wino rumiane, klarowne, o dlugich nogach, błyszczące. Subtelne aromaty landrynek w pierwszym nosie i acetonu z farbą w drugim. W ustach guma balonowa i truskawki. Średnia kwasowość, dość dobrze zbalansowane, smaczne.

(Kot S. wyszedł nam na spotkanie, przeciągnął się, miauknął i zaczął nam się przypatrywać przekrzywiając główkę)

Hibernal 2010 - średnia przejrzystość, słomkowe, dość dlugie łzy. W nosie kwiaty; róża, liczi (gewurz?). Dość wyraźna kwasowość, przyjemna goryczka, długa końcówka. Alkohol na równi z owocem - dobrze zbalansowane.

(Kot S. doszedl do wniosku, że nie stanowimy zagrożenia i szybkim susem znalazł się u naszych nóg, ocierając się o nie)

Sibera 2010 - blado-słomkowa barwa, wyczuwalne aromaty graperfruita, limonki, ale gość gorzkawe. Mała kwasowość, ale broni się świetnym owocem, dość długie.

(Kot S. oparł się nam przednimi łapkami o łydki z miaucząca prośbą o wzięcie go na ręce; w momencie dotknięcia czubami palców zaczął mruczeć niczym mały traktor)


Regent 2010 - świetna struktura, bardzo dobra kwasowość. Zamsz, mokra skóra, jeżyny, borówki - aromaty, ktore uwielbiam w czerwnonym winie. Mimo wszystko lekkie, treściwe, użyteczne.

(Kot S. rozmyślił się i obracając się wokoło własnej osi wyrwał się nam z rąk i zeskoczył na podłogę, po czym podrapał nogi, do których jeszcze przed chwilą się łasił i pobiegł na ganek; idąc jego śladem po chwili dotrzegamy go zwiniętego w kłębek na kawałku stalowej blachy)

Regent 2009 - mroczna purpura z fioletowymi brzegami, oleiste łzy. Wiśnia, suszona śliwka. Pikantne, skrzy się na języku, dość krótkie, ale wyjątkowo udane.

(Kot S. nadal smacznie śpi na zewnątrz, a oglądając swoje podrapane łydki dochodzę do wniosku, że to nie było moje ostatnie spotkanie z Kotem S.)

sobota, 2 lipca 2011

Grand Cru bez makijażu

 
W przeddzień "Polskiej Prezydencji w UE", o której głośno było tu, tutaj oraz tam i to nie z powodu samego faktu "objęcia przez Polskę kulturowych sterów w UE na pół roku", lecz braku polskich win na inauguracji, Robert Mielżyński zakończył czerwiec wystawieniem co lepszych flaszek do degustacji dla spragnionego ich ludu warszawskiego i nie tylko. Lały się wina z Niemiec, Włoch, Portugalii i Francji.
 Na pierwszy ogień poszły wina od Georga Breurera z Rheingau (Niemcy). Jego Berg Roseneck 2007 o całe lata świetle wyprzedził Rudesheim'a, któremu brakowało kwasowości, polotu, a alkohol zanadto drażnił.


J. Hofstatter z Górnej Adygi zaprezentował dwa wina, ale jak skrajnie różne – Pinot Bianco 2010 (krągłe, dobrze zbalansowane z wyraźną przewagą gruszek) oraz topowe Riserva Mazon Pinot Nero 2006 (mroczna purpura, harmonijne, poprawny garbnik).


Foradori nie zawiódł – jego Granato 2006 i – po prostu – Foradori 2008 (obydwa ze szczepu Teroldego) zachwyciły solidnymi teksturami, przyprawowymi aromatami pikanterii, czarnego pieprzu i jagód.

Oddero z Piemontu serwował Barberę D’Alba 2008 (klarowne, treściwe, konkretne) oraz Barolo 2006 (bardzo dobre taniny dopełnione aromatami ciemnych leśnych owoców).


Ostatni producent, o którym warto wspomnieć, to argentyński Lagarde, który zachwycił kupażem Malbeca, Cabernet Sauvignon, Merlot z domieszką Syrah o wdzięcznej nazwie Guarda 2008 (dużo owocu, dobra struktura, genialnie zbalansowane).

wtorek, 5 kwietnia 2011

Winne Wtorki czas zacząć - odsłona pierwsza - McGuigan Shiraz Estate 2008

Zamysł;
szczere rozmowy o winach i relacje z degustacji tychże, które dalekie są od patosu i niepotrzebnego wydziwiania.

Miejsce;
każdy blog, który zgłosił się do udziału.

Osoby;
Winne Przygody – blog winem pisany

Viniculture.pl – Winna Strona Życia

WineZine

Białe nad czerwonym

Uncle Matt in travel

O winie

Książka i wino

Kontretykieta

Sstarwines



Ostatnio australijskiego shiraza piłem... pół roku temu. Nie to, żebym czuł niechęć do win z Nowego Świata, ale jakoś nie czułem ciągot do tamtejszych win i po parunastu niezadowalających butelkach bardziej skupiłem się na Starym Świecie, czy - jak kto woli - winach z Europy.

Ale do rzeczy.


W kieliszku niemalże przeźroczysty (patrząc przez wino w czaszy kieliszka byłem w stanie przeczytać każdy tytuł książki z mojej półki -  i to stojąc w odległości paru metrów).
W nosie konfitura, jeżyny, borówki, alkohol to uderzał, to rezygnował - niczym mucha, którą się odpędza, a ona ciągle wraca.
W ustach miałem wrażenie, jakby wino zostało specjalnie rozwodnione (zamysł winiarza? wadliwa butelka?).
Niemniej jednak nad owocowością, która dominowała w nosie, pierwsze skrzypce zaczął grać alkohol, przez co wino stało się nierówne, kanciaste, miało nikły cień zbalansowania (po schłodzeniu stało się znośne).

Jakiś czas temu pewien stary, mądry degustator powiedział mi "Jeśli o jakimś winie nie możesz powiedzieć dobrego słowa, nie smakuje ci i nie masz ochoty degustować takich win, powiedz, że jest "eleganckie" lub niczego nie mów".

Tutaj powinien nastąpić koniec postu, ale jednakże udało mi się znaleźć jedną zaletę tego wina:
doskonale nadaje się na "imieniny cioci".

środa, 23 marca 2011

Podlotek wśród gigantów


Z czym szaremu człowiekowi kojarzy się Brazylia?
 - wódką z trzciny cukrowej?
- półnagimi, roztańczonymi paniami podczas karnawału w Rio?
- fenomenalną drużyną piłki nożnej?
Odpowiedź na te wszystkie pytania jest twierdząca, jednak od dnia dzisiejszego dla wielu ten kraj zajmujący prawie 50% Ameryki Południowej stanie się także niebanalnym odkryciem na winiarskiej mapie świata.
Styl wina brazylijskiego nie jest oczywisty, z uwagi na dość pagórkowate i trudne w uprawie tereny.
- większość win charakteryzuje się intensywną świeżością i soczystym owocem,
- nawadnianie nie jest konieczne (poza Vale do São Francisco)
- różnorodność: winogrona uprawia się w  4 różnych stanach, w 1,162 winiarniach
- małe posiadłości (ok 2 ha na rodzinę) w Serra Gaúcha
- ręczne zbiory
- nowoczesna technologia zaprzęgnięta do winoogrodnictwa i winifikacji.


REGIONY WINIARSKIE

Serra Gaucha

       Największy i najważniejszy region winiarski w Brazylii
      Powstaje tu 90% brazylijskiego wina jakościowego
      Rozwinięta enoturystyka (150,000 gości rocznie)
      Położenie: 29°10’S
      Wysokość: 450-750 m n.p.m.
      Średnie temperatury:  12ºC (zima) / 22ºC (lato)
       Najbardziej znane strefy winiarskie:
      Vale dos Vinhedos [jedyny brazylijski obszar win regionalnych (2008); w marcu lub kwietniu 2011 pierwsza w kraju D.O.]
      Pinto Bandeira (głównie wina musujące)
       Główne odmiany białe: welschriesling, chardonnay, glera (prosecco), muszkat, malwazja
       Główne odmiany czerwone: cabernet sauvignon, merlot, cabernet franc, tannat, ancellota, pinot noir, egiodola (fer servadou X abouriou), touriga nacional, teroldego


D.O. Vale dos Vinhedos

Od wiosny 2011 pierwsza brazylijska D.O
       Zajmuje 72.45 km2 i leży między 29º08‘ a 29º15' S oraz miedzy 51º30'  i 51º39' W.  61.07% regionu leży wokół Bento Gonçalves, 33.49% wokół Garibaldi a 5.44% wokół Monte Belo do Sul.
       Wina oznaczone jako Vale dos Vinhedos D.O. muszą powstawać z odmian gatunku Vitis vinifera. Są to: 
Dla win czerwonych: cabernet sauvignon, cabernet franc, merlot i tannat;
Dla win białych: chardonnay i riesling italico (welschriesling);
Dla różowych i białych win musujących: chardonnay, riesling italico i pinot noir.

Campanha & Serra do Sudeste

       Campanha leży wzdłuż południowej granicy z Urugwajem (po drugiej stronie granicy znajduje się urugwajski region Cerro Chapeu)
          Położenie: 30°53’S i 30°53’S
          Wysokość: 200-450 m n.p.m. (głównie płaskie tereny)
          Średnie temperatury: 12ºC (zima) /  24ºC (lato)
          Klimat: umiarkowany z suchym latem
          Gleby: granit, wapień; nawadnianie niekonieczne
        Serra do Sudeste leży na południu Serra Gaúcha (Encruzilhada do Sul)
        Główne odmiany czerwone: cabernet sauvignon, merlot, tannat, touriga nacional, tinta roriz, alfrocheiro, arinarnoua (merlot x petit verdot)        
        Główne odmiany białe: sauvignon blanc, chardonnay, pinot grigio, gewürztraminer

Planalto Catarinense
       Powstaje tu 6% brazylijskich win; region leży na północ od Serra Gaucha na wysokiej równinie
        Położenie: 28°18’S
        Wysokość:  900-1400 m n.p.m.
        Średnie temperatury: 9.4ºC (zima), 21.7ºC (lato)
        Zbiory między marcem, a kwietniem
        Gleba: bazaltowa
        Nawadnianie: niekonieczne
        Główne podregiony:
        Sao Joaquim
        Vale do Rio do Peixe
wraz ze strefami Friburgo i Caçador
       Główne odmiany czerwone:  cabernet sauvignon, merlot, pinot noir
       Główne odmiany białe: sauvignon blanc, chardonnay

Vale do São Francisco
       Gorący i suchy region; szczególny kąt padania promieni słonecznych; wysoka koncentracja cukru w gronach; wina o owocowym charakterze
       Położenie:  09°00’S
       Wysokość: 350-400 m n.p.m.
       Średnie temperatury: 20ºC (zima); 31ºC (lato)
       Głównie odmiany gatunku labrusca
       gleba: uboga, kwaśna; gleby osadowe naniesione przez rzekę San Francisco
       Nawadnianie konieczne
       2 zbiory rocznie z każdego krzewu
       Główne odmiany czerwone (vinifera):  syrah, tempranillo,  cabernet sauvignon           
       Główne odmiany białe (vinifera): chenin blanc, malvasia bianca & muszkat



Podczas komentowanej degustacji, którą poprowadził Redaktor Naczelny Magazynu Wino – Tomasz Pragne-Barczyński, zaprezentowanych zostało  11 win (trzy musujące i osiem czerwonych).
Z musujących na uwagę zasługuje Brut 130 Vale Dos Vinhedos z winiarni Casa Valduga; mocno pieniste, przy czym pienistość nie jest męcząca, idzie raczej w stronę odświeżającej, wyczuwalne cytrusy (banany, ananas), średni finisz, ale to zaleta (przynajmniej jeśli chodzi o mnie i tę pozycję)
Dwa wina zasługują na miano „gastronomicznych” – świetnie sprawdziłyby się (sprawdzają, ale jeszcze nie u nas) w kuchni, przy poszukiwaniu odpowiedniego wina do rożnego rodzaju potraw:
Irmaos Basso – Monte Paschoal Pinot Noir Dedicato 2009, Serra Gaucha; klarowna cegiełka, miękka faktura, świeży, soczysty owoc, mokra skóra, krągłe, użyteczne.
Boscato – Gran Reserva Merlot 2005, Serra Gaucha; subtelne, delikatne, nie nachalne (mimo, że gran reserva!) świetne zbalansowane. Przychodzi mi na myśl określenie „pijalność” ale ma ono negatywny wydźwięk, więc użyję sformułowania „drink ability factor”.
Kolejna dwa wina z regionu Valle Dos Vinhedos
 Pizzato – DNA99 Single Vineyard Merlot 2005; cieliste, śliwkowo-jeżynowe, dobrze zbalansowane, nie ma “suchej beczki”, tęgie.
Miolo – Merlot Terroir 2008 (mój pierwszy faworyt); stajenne, skórzane klimaty, świetny owoc, idealnie zbalansowane, nie nudzi.
Drugim faworytem jest przedostatnie wino komentowanej degustacji – Salton – Talento 2006 z tego samego regionu, co dwa poprzednie wina.  Zaskakuje świetny garbnik, aromaty zamszowe, drewniane, na pewno widziałbym to wino w zestawieniu z polędwiczkami lub duszoną baraniną.
Podczas degustacji open mieliśmy okazję degustować także i białe pozycje, jednak mam dwie teorie, czemu białe „nie powaliły”. Pierwsza to taka, że przyćmiły je czerwone, a druga, że przed bazylijskimi winiarzami długa droga w kwestii białych win. Mają potencjał, ale nie oferują niczego poza mocnymi owocami i krótkim finiszem.
Opuszczając hotel LaRegina, gdzie degustacja miała miejsce,  postanowiłem, że bardziej przyjrzę się Brazylii pod kątem win.