sobota, 2 lipca 2011

Grand Cru bez makijażu

 
W przeddzień "Polskiej Prezydencji w UE", o której głośno było tu, tutaj oraz tam i to nie z powodu samego faktu "objęcia przez Polskę kulturowych sterów w UE na pół roku", lecz braku polskich win na inauguracji, Robert Mielżyński zakończył czerwiec wystawieniem co lepszych flaszek do degustacji dla spragnionego ich ludu warszawskiego i nie tylko. Lały się wina z Niemiec, Włoch, Portugalii i Francji.
 Na pierwszy ogień poszły wina od Georga Breurera z Rheingau (Niemcy). Jego Berg Roseneck 2007 o całe lata świetle wyprzedził Rudesheim'a, któremu brakowało kwasowości, polotu, a alkohol zanadto drażnił.


J. Hofstatter z Górnej Adygi zaprezentował dwa wina, ale jak skrajnie różne – Pinot Bianco 2010 (krągłe, dobrze zbalansowane z wyraźną przewagą gruszek) oraz topowe Riserva Mazon Pinot Nero 2006 (mroczna purpura, harmonijne, poprawny garbnik).


Foradori nie zawiódł – jego Granato 2006 i – po prostu – Foradori 2008 (obydwa ze szczepu Teroldego) zachwyciły solidnymi teksturami, przyprawowymi aromatami pikanterii, czarnego pieprzu i jagód.

Oddero z Piemontu serwował Barberę D’Alba 2008 (klarowne, treściwe, konkretne) oraz Barolo 2006 (bardzo dobre taniny dopełnione aromatami ciemnych leśnych owoców).


Ostatni producent, o którym warto wspomnieć, to argentyński Lagarde, który zachwycił kupażem Malbeca, Cabernet Sauvignon, Merlot z domieszką Syrah o wdzięcznej nazwie Guarda 2008 (dużo owocu, dobra struktura, genialnie zbalansowane).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz