Ostatnio przyłapałem się na
haniebnym zaniedbaniu odnośnie Palatynatu. Region, który bywa określany
niemiecką Toskanią, w niczym nie ustępuje tuzinowi innych obszarów,
gdzie u naszych sąsiadów uprawia się winorośl. Ryzykując publiczną chłostą i
banicją wyznam, że wiele z nich prześciguje. Okazja do zdegustowania win z
omawianego regionu nadarzyła się ledwie kilka dni temu. Winiarz Johann Fitz z
Weingut Fitz Ritter, malowniczo położonej w bawarskiej Bad Durkheim, na
zaproszenie importera Weinland, po raz pierwszy odwiedził kraj nad Wisłą, a
autor tych słów zorganizował komentowaną degustację części portfolio tego
uznanego producenta. Event odbył się w znanym i lubianym Baltazar by Mondovino.
Johann Fitz |
Wszyscy wiemy, że szampana „opatentował” Dom Perignon, kiedy z rozbieganymi oczkami wykrzywiwał "piję gwiazdy!”. Jeśli szukać źródeł niemieckiego odpowiednika to daleko nie trzeba sięgać. Fitz-Ritter, którego początki sięgają 1785 r., uznawany jest za pioniera w kwestii odpowiednika francuskiego musiaka, dla którego Madame Bollinger straciła głowę. Mowa naturalnie o sekcie, który niejednokrotnie w niczym nie ustępuje jakościowo szampanom, a niektóre nawet prześciga jakością. Wyczuł to Johann „Red Fitz” w XIX w. Ze względów politycznych musiał emigrować z Bawarii, kierując się do kraju Napoleona. Po studiach w Szampanii, gdzie zgłębiał tajniki produkcji win musujących, powrócił do ojczyzny i zaczął eksperymentować z bąblami na rodzimym gruncie.
Naturalnym porządkiem rzeczy do
kieliszków trafił Riesling Extra Brut; kruchy, nieco zielony, jednak w pełni
wytrawny, wino tarasowe. Cremant Chardonnay Brut 2007; nuty mango, macepanu,
orzechów włoskich, intensywne, świeże, pełne, bardzo dobra równowaga, spora
pienistość, kremowe usta. Secco Blanc Trocken to odpowiedź
na zapotrzebowania mniej wymagających konsumentów; słodkawy cytrusowy owoc,
niezobowiązujące.
WineMike |
Małą pionówkę w międzyczasie
zaczęliśmy od Riesling Herrenberg GG 2012. Johann w przystępny sposób wyjaśnił
zawiłości prawne związane ze zmianą polityczną, prawną I w efekcie rzutującą na
informacje na etykietach, bo tak naprawdę Herrenberg i Kenzel jest tym samym
obszarem uprawy w winnicy. Wracając do wina – szczupłe, nos dość rześki,
akcenty białych kwiatów, odświeżająca kwasowość, nieoczywiste i mainstreamowe.
Riesling Herrenberg GG 2011;
trwające w nieskończoność, soczyste z nutami skórki od limonki, zgrabnie się rozwijające,
jednak – jak to naturalnie – jeszcze za młode. Riesling
Kenzel GG 2010; otwierające się leniwie w kieliszku niczym pąk kwiatu,
niespiesznie uwalniające nuty ziołowe, świeżo skoszonej trawy, przy tym zwiewne
i intensywne jednocześnie. W trudnym
2010 roku dano dowód, że pewna ręka winiarza w winnicy odwdzięcza się z nawiązką,
czego przykładem jest omawiane wino. Riesling Kenzel GG 2009; jedyne z
degustowanych Grosses Gewachs, które już teraz nadaje się do picia, chociaż
byłoby naiwnym sądzić, że bieżący rok określa horyzont jego leżakowania. Ponownie
nuty białych kwiatów, nieco mango i brzoskwini, stonowana kwasowość z
majaczącymi pikantnymi akcentami.
Pinot Noir 2012; soczysta
kwasowość, intensywna wiśniowa nuta, Pinot świeży i lekki, który nieco
schłodzony może nawet stanowić konkurencję dla białych zmrożonych win tego
lata. Roter-Fitz 2012; ryzykowna
mieszanka Cabernet Sauvignon, Acolon i Cabernet Dorsa pozbawiła
wątpliwości zebranych; nieco
perfumy na początku, która szybko ulatuje i sprawia, że w kieliszku pojawia się
wino w stylu… Bordeaux, nieco wiśniowo-skórzanych nut, lekkość
charakterystyczna dla średnio-intensywnych win z wymienionego regionu,
zdecydowania off-road wine, które oddala degustujących od ich strefy komfortu.
Revoluzzer 2010; kupaż Cabernet Dorsa, Acolon oraz Pinot Noir; „tęczowe” nagromadzenie nut
czerwonej papryki, czarnego pieprzu, ciemnych jagód, intensywna kwasowość i
niezła równowaga z leśnym owocem na finiszu. Gewurztraminer Spatlese 2013;
brzoskwiniowo-morelowe akcenty, ananasowe niuanse, nieco czerwonej róży oraz
gałki muszkatołowej, nieprzytłaczające i świeże.
Palatynat w winach od Fitza-Rittera
rządził tego popołudnia. Zaskakujące, że znakomita część win rozwijała się
jeszcze na długo po oficjalnym zakończeniu degustacji. Dowodzi to starej
prawdy, że jeśli wino nadal „pracuje” to należy mieć przekonanie graniczące z
pewnością, że warto odłożyć je na parę lat – albo i dłużej. Na przykładzie
mini-pionówki Grosses Gewachs mieliśmy świetny przykład, jak wino z tego samego
szczepu może się rozwijać i jak odmienne dawać aromaty, jak kwasowość może
wpływać na postrzeganie i – wreszcie – to, co lubię najbardziej, że nasze
zmysły są tak przyjemnie wadliwie i nie pozwalają nam zaszyć się w naszej
strefie komfortu. Szukajcie win od naszych zachodnich sąsiadów, ale nie
ograniczajcie się do Mozeli czy Rheinhessen. Sięgnijcie do Palatynat, a
zwłaszcza po flaszki od Fitz-Ritter; organoleptycznie stwierdziliśmy, że warto.
Facebook - Wine Trip Into Your Soul
Fitz gościł również w Poznaniu gdzie zaprezentował trochę inne wina. Relacja pod linkiem:
OdpowiedzUsuńhttp://korekdegustuje.blogspot.com/2015/04/fitz-ritter-i-jego-portfolio.html .
--------
korekodwina.blogspot.com
korekdegustuje.blogspot.com