środa, 1 lipca 2015

Miałem sen

Facebook - Wine Trip Into Your Soul

A działy się w nim różne-takie-śmiesznostki. Blogerzy nie darli kotów między sobą. Nikt nie mówił o "moralnym prawie" do pisania bądź nie-pisania czegoś. Wszyscy uczyli się od siebie nawzajem, polecali książki winne i około-winne. Nikt nie był gorszy ani lepszy od innych. Każdy umiał podchodzić z dystansem do siebie, słów i komentarzy pod swoim adresem. Krytyka występowała wyłącznie w postaci konstruktywnej. Nie miało znaczenia ile butelek odkorkowałeś w ciągu roku/miesiąca/tygodnia. Wszyscy uzmysłowili sobie, że nie ma osób nieomylnych, a ten nie popełnia żadnych błędów, kto nic nie robi. Komentowali wyłącznie ludzie świadomi swoich słów. Trolle pochowały się w swoich pieczarach. Nikt nie tworzył tak zwanej "gównoburzy", która poza ilością komentarzy niczego pozytywnego nie wnosiła do dyskusji. Samozwańczy eksperci poszli po rozum do głowy i razem z innymi przyznali się, że nie są alfą i omegą. Blogowanie o winie było przyjemnością, a nie konkursem pt. "Kto bardziej dowali temu-czy-tamtemu?". Każdy sumiennie przygotowywałby się merytorycznie do napisania tekstu oraz ograniczył do "niezbędnego minimum" błędy składniowe i gramatyczne.

A potem obudziłem się.


Facebook - Wine Trip Into Your Soul

1 komentarz:

  1. Masz rację i jednocześnie jej nie masz ;) Z hejtu nic dobrego na pewno nie wyjdzie, ale z drugiej strony dyskusja może przynieść dobre efekty.

    OdpowiedzUsuń