Podobno banalne pytania nie wymagają odpowiedzi. Identycznie, jakby dywagować, czy rzeczywiście takie grupy jak Led Zeppelin, The Who czy Massive Attack zasługują na miano wyjątkowych zjawisk w kontekście ponadczasowym. Albo roztrząsywać słuszność zasług i peanów na temat BB Kinga, Milesa Davisa, Dworzaka, Dostojewskiego, Gogola, Cortazara, Shawa, Dalego, Warhola, Hawkinga, Milgrama i wielu, wielu innych. Aksjomaty, które przyjmujemy na wiarę, "bo są i tak ma być", zupełnie jak "Słowacki wielkim poetą był". Wcale nie był, ale to szczegół z którym niewielu ma odwagę dyskutować. A z naszego podwórka - czy jest sens degustowania w ciemno? Kiedy mamy szczątkowe informacje o winie lub jawi się ono jako wielka niewiadoma?
Estore |
Odmiany, a raczej sposób ich "zrobienia" potrafią zaskoczyć lub zniechęcić, ale przede wszystkim prowokować do dyskusji. Niedawno Pinot Noir z Hizpanii zostało sklasyfikowane jako Valpolicella Ripasso, a parę wydało okrzyk zdziwienia, kiedy iście łodygowe Sauvignon Blanc (konkretnie Sancerre) trafiło do ich kieliszków i świadomości. Całkowicie wymykało się ono trawiasto-agrestowym, pozornie podręcznikowym niuansom. Innym razem Merlot, wcale nie najtańszy, nie miał w swoje nic z tego, co lubimy w nim najbardziej. I nikt się z nikogo nie śmieje, nie wytyka palcami, bo nie popełnia błędów ten, kto nic nie robi - banał, ale jakże prawdziwy. Nie ma fizycznej możliwość zdegustowania wszystkich win świata, więc za każdym razem można być zaskoczonym.
Tacy nie biorący udziału w degustacjach w ciemno zdają się mieć immunitet na krytykę. A przecież w utrzymującej się od dłuższego czasu irytującej modzie posiadania wiedzy o wszystkim, bycia ciągle online, z telefonem przyrośniętym do ręki to właśnie brak wiary we własną nieomylność jest luksusem. Mało kto przyznaje się do błędu, niewiedzy, co dziwnym zbiegiem okoliczności często tożsame jest z okazywaniem słabości. Ogromnie szanuję wszystkich tych, którzy chcą się rozwijać, pogłębiać swoje zainteresowania, a nie zajmują - w swoim mniemaniu - pozycję "wiem wszystko i co mi zrobisz".
Bardzo lubię organizować takie degustacje, czy to dla profesjonalistów, blogerów czy też kompletnych amatorów. Jest to olbrzymia frajda - przekazywanie wiedzy, obserwacja zaproszonych podczas degustacji i dyskutowanie o zawartości kieliszków. Degustowanie w ciemno to nie tylko pozornie nudna nauka, ale przede wszystkim trening dla zmysłów. I nie jest ważne, czy próbujecie trzech, dziesięciu czy trzydziestu win - za każdym takim mini-maratonem idzie poznawanie, zaskoczenie, ale przede wszystkim poczucie, że nie stoimy w miejscu i poszerzamy swoją wiedzą o naszym ulubionym napoju na świecie. A umysł jest jak spadochron - żeby działał, musi być otwarty.
Facebook - Wine Trip Into Your Soul
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz