Chianti powoduje u mnie zakłopotanie połączone z czarną dziurą. Nie jest to pierwsze wino, które przychodzi mi na myśl w temacie parowania z jedzeniem, ciężko wybrać moment, kiedy z własnej woli sięgnąłem po butelkę z tej apelacji. Częściej trafia ono do kieliszków przede mną w trakcie tzw. posiłków na mieście. Rzadziej w degustacji solo, zawsze jako wdzięczny towarzysz różnych potraw. Ale niech wyznawcy czarnego koguta (symbolu Chianti, w konkretnie Chianti Classico) nie łapią się za głowy i nie zerkają z niedowierzaniem z częstotliwość otwierania kolejnych butelek tego za każdym razem innego wina. Właśnie w tym roku przypada 300-letnia rocznica ustanowienia tej apelacji w bajkowej Toskanii.
Filippo Mazzei - ten współczesny ;) (mazzei.it) |
Powiadają, że sukces ma wielu ojców, jednak w tym przypadku wystarczył jeden. Ser Lapo Mazzei z Carmignano, należący do rodziny pionierów produkcji win i uprawy winorośli, któremu przypisuje się użycie na piśmie w 1398 r. nazwy Chianti w kontekście terroir i obszaru upraw. Jednak śmiały plan wcielił w życie kilka wieków później odkrywca i innowator Filippo Mazzei, którego postać powinna być omawiana we wszystkich podręcznikach przedsiębiorczości i to właśnie za jego sprawą marzenie jego przodka stało jest prawdą.
fot. WineMike |
Nie sposób opisać uczucia, kiedy degustujecie z butelek o pojemności magnum; na pewno doceniacie sam fakt, że rzadko macie okazję do takiego wydarzenia. Wiecie, że najlepsze czasy wino ma jeszcze przed sobą, gdyż im większa pojemność tym wolniej rozwija się nasz ulubiony napój. Wiedział z pewnością o tym Filippo Mazzei, przedstawiciel dwudziestego czwartego pokolenia rodziny, która stworzyła swoją historię winiarskich Włoch. Z zainteresowaniem i zrozumieniem spoglądał na etykiety, kieliszki, twarze degustujących, skrzętnie sporządzane notatki u Roberta Mielżyńskiego. Niesamowicie chętny do dyskusji Filippo oprócz trzech kolejnych roczników flagowego Chianti - Fonterutoli, miał w zanadrzu, z tych samych roczników, swoje owiane legendami supertoskany - Siepi. Mokry, jesienny sen garstki zebranych.
fot. WineMike |
Suche kieliszki zmąciło Chianti Classico 2009 (magnum); aroniowo-jeżynowe, nieco dymne akcenty, równa tanina, brakuje jedynie nieco większej kwasowości, która została prawie uzupełniona przez niuanse owocowe, szczupłe, po czasie eksplodujące z kieliszków, niewinne jak nastolatka sprzed Nabokowa. Chianti Classico 2007; mięsne, nieco zamknięte, otwiera się w kierunku nut stajennych, spora tanina, średnio wysuszające, pestkowy finisz, gdzieniegdzie szypułkowe akcenty, ewoluuje i nagradza nutami ziemistymi. Chianti Classico 2005; ściółka leśna, mokra kora, suszona żurawina, nadal zgrabna kwasowość, tanina wygładzona do granic, świetny ekstrakt, szepczące.
fot. WineMike |
Powróciliśmy do standardowej pojemności, jednak mile zaskoczeni zostali ci, którzy spodziewali się standardowej zawartości. Siepi 2012; młodziutkie, nieuczesane, jednak czające się nieśmiałe owoce zwiastują horyzont rozwoju, warto wrócić do tego wina z 3-4 lata. Siepi 2007; skaj, politura, kalafonia, perfumowe, rodzynkowe niuanse, świetne usta, bardzo dobra równowaga, intensywne, ale nie przytłaczające, świeże i skoncentrowane. Siepi 2005; stajenne, dżemowe akcenty, kwasowość i tanina ostre.niczym katana, zdecydowanie wymagało dekantacji.
fot. WineMike |
Chianti zmienia się, ewoluuje, idzie z duchem czasu. Przy tak okrągłej rocznicy warto zadawać sobie pytania o przyszłość, cele i sposoby na ich osiągnięcie. Dwa lata temu w Chianti Classico wprowadzono nową kategorię - gran selezione, która nadal ma wielu przeciwników. Zawsze jednak warto sięgać wyżej, starać się bardziej. Miałem wrażenie, że każde z degustowanych tamtego posępnego dnia win starało się szeptać "per aspera ad astra".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz