Jakich win pijemy najwięcej? Zatrzymaliśmy się na swoim ulubionym winie, które pijemy przy każdej okazji i do wszystkiego na talerzu? Odcinamy się od regionów i krajów nieznanych, co do których win raz się zraziliśmy i nie daliśmy się namówić na kolejne próby? A może warto powrócić do początku, kiedy dopiero raczkowaliśmy w świecie wina i odhaczaliśmy "zdegustowane szczepy"?
fot. WineMike |
Kiedyś wszyscy pałaliśmy ogromnym uczuciem do Riojy - mięsistej, beczkowej, ale zaskakująco dobrze zrównoważonej i podbitej owocowymi nutami. Czy coś się zmieniło? Warto odkurzać stare nagrania i vinyle? Potwierdzeniem tych słów było Navajas Rioja Reserva 2010 (57 zł); aronia, czarny bez, leśne owoce, niuanse suszonego majeranku, wino "w szczycie", nie ma co czekać, aż to zgrabne i wabiące wino pokaże pazura - to nie nerwowy i skomplikowany riff, ale przyjazne i stonowane brzmienia z wnętrza kieliszka.
Vivino |
Zgoła inaczej wypadło Kleine Zalze Vineyard Selection Shiraz 2012 (73,50 zł); intensywnie atramentowe, hedonistyczne nuty stajenne, soczyste i dobrze zrównoważone niczym w trakcie początku podgłośnionej solówki Hendrixa albo innego Nugenta nagle agresywne i przyciągające zmysły, zaraz jednak pokrętło wraca na niższe tony i dalej powolnie sunie na dobrze znanej drodze oko-nos-usta (z wariacjami).
Warto wejść czasami na strych czy inny pawlacz, odkurzyć wspomnienia i dać się im ponieść. Czemu? Przed tymi dwiema butelkami nie potrafiłem wskazać, kiedy ostatnio miałem Rioję lub Stellenbosch w kieliszku, co utwierdziło w przekonaniu, że warto było zrobić sobie przerwę, żeby docenić tak dobrze znane.
Oba wina otrzymałem od M&P.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz