piątek, 22 kwietnia 2016

Alfabet degustatora - A jak abstrakcja


Obawiam się ludzi bez poczucia humoru, za wszelką cenę starających się trzymać fason i kurczowo pokazujących marsową twarz. Takich, którzy całość tego świata przyjmują śmiertelnie poważnie, nie dopuszczając znalezienia drugiego dna, przyznania, że nic nie jest czarno-białe, że pomiędzy nim istnieją tysiące odmian szarości. Ponadczasowy Jim Morrison rzucił kiedyś niedbale "Nad wszystkim, co robię, unosi się niezłomne poczucie ironii". Nie zapędzając się w filozoficzne dysputy - wracamy do naszego tematu dnia - abstrakcji, bez której nie ma sensu próbować zrozumieć wina.

Pinterest

Z pewnością spotkaliście się z zawiłymi opisami konkretnych win albo nawet roczników. Niektóre wydawały się całkiem sensowne; zawierały nazwy konkretnych owoców, warzyw czy też kwiatów. Ale często zdarza się, że degustujący puszcza wodzę fantazji i łapie pierwsze określenie, które przyjdzie mu na myśl, jak "gumowy wąż", "mokra ziemia", "suche liście" czy też sławetne "w tym winie czai się trochę zwierzaka". Pierwszy kontakt z takim opisem słusznie skutkuje zdziwieniem i nieśmiałym wnioskiem, że czytamy nie opis wina, a jakiś wstęp do nieocenzurowanej baśni braci Grimm. 

MadisonBistroWordpress

Przy winie, jak i w muzyce czy literaturze, posłużono się pewnym wzorem, stąd wszystkie crianzy, reservy, suity, nokturny, trzy-czwarte, heksametry, haiku i tak dalej. Istnieje zasada, ale żeby zrozumieć istotę danego wina, należy wyłączyć logikę, a włączyć abstrakcję; tylko w ten sposób dotrą do nas aromaty i niuanse, które wcześniej uznawaliśmy za niedorzeczne i niewystępujące w winie. Co więcej, identycznie jak Wam i mnie, pierwszy kontakt z hasłami z drugiego akapitu mógł sprawić, że wydadzą się one absurdalne. Ale skoro degustujący opisał je w ten konkretny sposób, a my tego nie wyczujemy, to co w takim razie zostało opisane? 

GettyImages

Pewnego razu uświadomiłem sobie, że te wszystkie litanie odnośnie win, roczników, niuansów i tak dalej nie są próbą przekazania cech zawartości danej butelki, lecz opisem odbioru wina przez degustującego/pijącego; wino po prostu JEST, a to, że każdy odbiera je inaczej, stanowi niewyczerpane źródło sporów, zażartych dyskusji, śmiałych wniosków i obietnic poprawy. I okazuje się, że jeśli nie bierzemy właśnie udziału w konkursie na najlepszego sommeliera na świecie czy innym mniejszej rangi to nie ma w winie złych odpowiedzi. Czujesz papaję zwęgloną na woku? Proszę bardzo. Zeschłą pomarańczę skropioną sosem sojowym? Tak jest. Mokre liście, suchą ziemię, zjełczałego banana, świeże avocado, gotowane czerwone owoce? Wszystko to i jeszcze więcej jest najprawdziwsze na świecie, a to dlatego, że wino, jak i muzyka, zmieniają się w czasie, zależnie od chwili, nastroju, pory roku i wielu zmiennych. Nie traktujcie niczego zero-jedynkowo, przestawcie się na abstrakcję!

W następnym odcinku B jak beczka.

Pozostałe części:

B jak beczka

C jak charakterystyka

D jak dosłowność
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz