Garstka wybranych wystąpiła u króla, a grupa szczęśliwców miała okazję podziwiać ich przez parę godzin; poświęcić im ułamki swoich żyć, postarać się ich zrozumieć, by finalnie przyznać, że po solidnej dawce wiedzy wcale nie zatrzymał się czas, ziemia nie stanęła w miejscu, a nikt nie szukał ratunku w celu oswobodzenia z iluzji. Na królewskim trawniku odbyła się wyjątkowa, mająca miejsce zaledwie raz w roku, degustacja starannie wyselekcjonowanych win z oferty Roberta Mielżyńskiego.
fot. WineMike |
Z samego Rheingau Georg Breuer czyli Riesling w natarciu i najjaśniejsza gwiazda - Schlossberg 2014, młodziutkie, ale obiecujące, intensywne i niesamowicie kwasowe, świetnie zrównoważone odświeżającymi nutami limonki. Dr. Buerklin-Wolf z Palatynatu na upały przepisał Gaisbohl Riesling 2014 z morelowo-kwiatowymi niuansami z mgiełką zielonych akcentów. Skok do Alzacji wprost w objęcia Domaine Bott-Geyl i charakteryzującego się doskonałą ewolucją i swoistą "tłustością" Schlossberg Riesling 2008.
fot. WineMike |
Naturalnie nie pozwalamy czekać Domaine de Chevalier i Grand Cru Classe de Graves 2011, które dopiero teraz objawiło swoje zadziorne oblicze z trawiastymi nutami poprzetykanymi zniewalającą kwasowością. Z oddali już widać LAN z perfekcyjnym Culmen Reserva 2010 w którym znalazło się wszystko to, co lubimy najbardziej - soczysty owoc roztopiony w kwasowości. Bodegas La Horra nie pozostała dłużna i wyróżniła się Corimbo 2011, otumaniającego akcentami przejrzałych aronii, podbitego subtelną taniną.
fot. WineMike |
Król nie poprzestał na dotychczasowych atrakcjach; zachichotał donośnie i polecił kontynuować ucztę. Subtelne, choć wciąż młode Barolo Monfaletto 2012 od Cordero di Montezemolo uwiodło fiołkową mgiełką umiejętnie skrytą za dominującymi taninami. Chateau Kirwan Margaux Grand Cru Classe 2011, choć już rozlane, przypominało wtargnięcie do pracowni artysty i zachwycanie się nad jego dziełkami. Albo odgrzebanie surowych nagrań wziętego rockmana. Obaj słusznie zdawali się mówić z kieliszka "jeszcze nie gotowe".
fot. WineMike |
Najlepsze jednak - i słusznie - Król zostawił na deser. Wina od Chateau Fourcas Hosten były jednymi z najbardziej oryginalnych, jakie degustowałem w tym roku. Zarówno 2011, 2012, 2015 odznaczały się smukłością, wielo-etapowością i nieodpartym wrażeniem, że te wina są najlepsze tu-i-teraz.
fot. WineMike |
A królowi nie pozostało nic innego jak odprawić gwiazdy i gwiazdki, po czym polecić powrót do codzienności. Moi drodzy, Robert Mielżyński właśnie zorganizował degustację życia, a wszystkie te pomniejsze, które organizuje z pojedynczymi producentami pozostają daleko w tyle. Brawo, po prostu brawo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz