Często degustujecie wino? Raz na tydzień, parę razy, codziennie? A robicie sobie przerwy w degustacji? Nie mam tutaj na myśli sięgania po wodę pomiędzy kolejnymi kieliszkami wina, ani wątpliwie śmiesznej poradny "zaskocz swoją wątrobę - napij się wody!". Ludzie osiągają różne rzeczy - lepszy czas w maratonie, więcej przejechanych kilometrów na rowerze, a nawet zwiększenie ilości odgadniętych win w ciemno. Z pewnym zaciekawieniem obserwuję na portalach społecznościowych dziwną modę do chełpienia się dniami-bez-wina. Dziwny trend, który nie wiadomo skąd przybył, a stanowi subtelny zapychacz do sensownych treści. Co więcej, znajdą się tacy, którzy szumnie zapowiadają "Tydzień bez wina" albo dwa i trzy tygodnie. Naprawdę nie-picie wina przez taki czas jest powodem do dumy? Ma to miejsce wyłącznie wtedy, kiedy dana osoba ma problem z piciem. Ale naturalnie się do tego nie przyzna, bo który wariat przyzna, że ma nierówno pod sufitem?
AmistonBay |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz