niedziela, 22 maja 2016

Alfabet degustatora - D jak dosłowność

Facebook - Wine Trip Into Your Soul

Postawię dwa rasowe koty z markową karmą na to, że spotkaliście się z określeniami w stylu "czuję w tym winie czarną porzeczkę", "sporo niuansów mineralnych", "dobrze zbalansowane" czy też sławetne "w tym winie czai się trochę zwierzaka". Początkowo słysząc lub czytając takie kawałki mieliście wrażenie, że macie kontakt ze swoim ojczystym językiem, ale nie nic z tego nie rozumiecie? Spokojnie! To nie wtórny analfabetyzm, ale winiarski slang, który stanowi niewyczerpane źródło mniej lub bardziej merytorycznych sporów.

Le Vin Pour Les Nuls

Nuty owocowe, warzywne, zwierzęce, leśne, drzewne, przyprawowe, korzenne, ziołowe, mokrego psa, spoconego konia, mazurskiej łąki po deszczu - nuty aromatów w winie są niewyczerpane, ale zaraz, chwila! Czy jeśli czujemy porzeczkę, banana lub miętę w naszym kieliszku to czy winiarz zabawia się po godzinach w Wine Chefa dodając wymienione składniki do beczki lub kadzi? Nic bardziej mylnego - za cały bałagan odpowiadają związki aromatyczne, której zgrabnie i przystępnie objaśniono krok po kroku tutaj

Artfire

Mineralność - słowo klucz, słowo zagadka; dla jednych to nuty minerałów czyli wapienne, kredowe, kamienne (czasami w opisach win można spotkać "akcenty mokrych kamieni"). Z kolei dla innych stanowi idealną definicję i powód tego, za co uwielbiamy Muscadeta sur lie, Albarino, Rieslingi z Kamptal i Kremstal czy lejące się strumieniami Pinot Grigio w upalne dni. Chodzi o trudne do uchwycenia słowami wrażenie, iż pijemy wino i jednocześnie lekko gazowaną wodę... mineralną. Nie oznacza to, że takie wino jest rozwodnione, tylko rześkie i orzeźwiające. A to wiąże się z innym frapującym hasłem, którym jest "dobrze zbalansowane". Jedno z najtrudniejszych określeń w świecie wina, które jest tym samym, co określenie stylu jazdy zawodowego łyżwiarza, urody kandydatki na miss czy smaczności (tak, napisałem to) danej potrawy. Zgoda pomiędzy taninami, kwasowością, owocowością i alkoholem - tylko tyle i aż tyle, żeby wino zostało określone jako zbalansowane. Bardzo subiektywny przypadek.

Live-av

Spotkaliście się też pewnie z frazami "kocich siuśków" (niektórzy od razu myślą wtedy o Sauvignon Blanc) czy też "spoconego konia lub psa". Czy zatem winnice są skrzyżowane z farmami, gdzie inwentarz żywy biega samopas i załatwia się do wina? Znowu pudło! Co do konia to istnieje związek określany jako brettanomyces, który w najprostszej formie cechuje się właśnie tymi nutami stajennymi i - naturalnie - jedni uważają go za wadę, inni za rzecz najzupełniej oczywistą. Spocony pies - wąchaliście jakiegoś? Mokra sierść, wywalony język, bezustanne poszczekiwanie, te klimaty. A kotek? Swego czasu rynek pożądał Sauvignon Blanc z nutami kontrowersyjnego wyrobu każdego kociątka, jednak z czasem się od tego odwrócił. Mimo posiadania pary tych fajnych zwierzaków nadal w żadnym SB nie wyczułem tych obecnie niechcianych aromatów. Serio, ta cała sprawa jest mocno naciągnięta, niczym plandeka na Żuku.

Często opisy wina mają za nic logikę i bliżej im do świata fantasy i hurraoptymizmu niż chłodnej analizy. Ale to sprawia, że nie odbieramy - mam nadzieję - wina zero-jedynkowo jedynie w kwestii smakuje-nie smakuje, ale staramy się dojrzeć drugiego, a czasem nawet trzeciego dna. Poszukać mokrego konia z miętą za uchem, który wpadł do beczki goniąc za kotem, który skradł mu worek mokrych kamieni.

W następnym odcinku E jak emocje.

Pozostałe części

A jak abstrakcja

B jak beczka

C jak charakterystyka

E jak emocje

Facebook - Wine Trip Into Your Soul

2 komentarze:

  1. Brettanomyces to nie związek, a drożdże, które wydzielają związki dające właśnie nuty konia, a bardziej nawet stajni, obory. Delikatne zakażenie tzw. Bretami jest przez wielu ( w tym również mnie ) doceniane jako często ciekawy element bukietu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szymonie, chodziło o skrót myślowy w kontekście "związek aromatów". Też lubię brett, zatem jest nas dwóch.

      Usuń