poniedziałek, 20 października 2014

Matarromera - nie tylko dla orłów

 Za sprawą warszawskiego importera Mondovino do kraju nad Wisłą trafiły wina z regionu, który ma tyle samo przeciwników, co zwolenników. Obok flaszek z tego miejsca nie można przejść obojętnie. Kiedyś wytwarzający z reguły beczkowe potworki - które potrzebowały długo dojrzewać, aby dało się w nich wyczuć coś więcej poza odrzutem z tartaku - producenci posłuchali rynku i na półki zaczęły trafiać wina dojrzałe, jednak bez przewagi drewnianego koszmaru.

Mowa o hiszpańskim regionie Ribera del Duero z którego pochodzi producent, a właściwie Grupo Matarromera (obecnie 415 hektarów winnic), gdyż zrzesza ona osiem podmiotów winiarskich. Projekt swój początek miał w 1994 r., a składają się na niego winnice w Cigales, Ruedzie, Toro oraz naturalnie w Ribera del Duero. W miejscu powstania z sukcesem prowadzone są trzy przedsięwzięcia - Emina, Rento i Matarromera. Właśnie wina z ostatniej wymienionej winnicy degustowałem w restauracji Delicja Polska na zaproszenie Mondovino..

Melior 2012 przyniósł dość lekkie nuty aronii oraz świeżych borówek, które dość szybko ulatują, akcenty delikatnej wanilii. Nowoczesna Ribera, bardzo user-friendly z grającymi gdzieś w tle taninami. (70-80 zł),

fot. WineMike

Crianza 2010 oferowała atramentowo-pieprzowe nuty, nieco przejrzałych wiśni, niuanse kokosowe oraz gładkie taniny. Generalnie dość miękkie i nieźle zrównoważone, średnio wysuszające z niezłym owocem. (175 zł).

fot. WineMike

Reserva 2009 wciąż młoda i świeża z nutami gotowanych owoców leśnych, aroniowo-atramentowymi akcentami. Klasyczne usta ze świetną równowagą, soczyste oraz  - dzięki - niezabite beczką. (289 zł).

fot. WineMike
 
Gran Reserva 2001 o nieco matowej barwie, jednak zwartych aromatach owoców leśnych, intensywne usta oraz nieco przydymionych i pikantnych akcentów. W sumie słodko-pikantno-przyprawowy mariaż w ustach ustach, jednak zabójczo dobra struktura. (520 zł).

fot. WineMike

Dacie wiarę, że to wszystko Tempranillo? Szczep jest niczym struna, która pozwala tworzyć różne melodie. Czasem proste, nienachalne, innym razem dość oczywiste, jednak klasycznie prawidłowe. Może też się zdarzyć tak, że melodia-wino będzie rozwijać się i zyskiwać na czasie. O ile dwóch pierwszych win szkoda odkładać "na lata" to dwa ostatnie z pewnością odwdzięczą się po właściwym sobie okresie w butelkach. Kiedyś nie lubiłem Doorsów, Bacha ani wina. Wszystko się zmienia.

Facebook - Wine Trip Into Your Soul

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz